sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 6 "I'm free... from everything"

(muzyka)

"Czasami zastanawiamy się czym jest nasze życie. Dlaczego tak się dzieję, że raz jest wspaniale, a za drugim razem jesteśmy na dnie? Zawsze zastanawiałam się jak to się się dzieję, że te wszystkie zarozumiałe gwiazdy mają tak szczęśliwe życie hmm? Zrozumiałam jedną rzecz. Ich całe życie to wielka gra.. muszą udawać szczęśliwych kiedy tak naprawdę nie są. Najśmieszniejsze jest to, że właśnie ja taka jestem."


Minęły 2 tygodnie, a ze mną jest coraz gorzej. Zaczęłam popadać w panikę i depresję. W nocy prawię nie śpię. Nie wiem dlaczego tak się dzieję ale boję się zamknąć oczy i zasnąć. Właśnie znajduję się na moim łóżku. Nie śpię już 2 noc. Niby mało, a jednak jestem wykończona. Jest 10:38 i nie mam zamiaru wstać. Udało mi się może zasnąć na 10 minut dzisiaj w nocy. Usłyszałam otwierane drzwi od mojego pokoju i automatycznie na nie spojrzałam. Pojawiła się tam jedna z pielęgniarek z plikiem papierów w dłoni.
- Marnie.... Wstawaj dziecino już prawie południe. - powiedziała zmęczony tonem. Wywróciłam oczami, a Pani Hayes uśmiechnęła się zwycięsko. Nie wiedziałam o co chodzi ale było widać, że coś knuje.
- Kochanie mamy dla Ciebie prezent. Rozmawiałam z zarządem i.... otrzymałaś zgodę na opuszczenie ośrodka. - powiedziała z uśmiechem. Popatrzyłam na nią, a za chwilę wyleciałam jak z procy i zaczęłam skakać, piszczeć, wydzierać się.. Na końcu podbiegłam do pielęgniarki i bardzo mocno ją przytuliłam.
- Dziękuje! Dziękuję! Dziękuję! Jeszcze dziś zadzwonię do mamy, aby po mnie przyjechała. - powiedziałam ściskając ją. Na te słowa Pani Hayes zrobiła zmartwioną minę. - Coś się stało? - zapytałam zmieszana.
- Bo widzisz kochanie.. Twoja mama zadzwoniła już wczoraj, gdyż dyrektor musiał ją o tym powiadomić. - zaczęła. Nienawidzę być w niepewności. - Powiedziała, że jesteś na tyle duża, byś mogła radzić sobie sama. - dodała. Oczy zaszkliły się na tę wiadomość. Nic nie mówiłam tylko myślałam jak okropna jest moja matka. Jak można tak powiedzieć o swojej córce. Nie mogłam w to uwierzyć serioo.. I wtedy przypomniałam co mówił ten nieszczęsny Zayn. Miał rację. Mama mnie nie chciała. Jego słowa okazały się prawdą. Z moich przemyśleń wyrwał mnie ciepły dotyk na moich ramionach. Pani Hayes pocierała moje ramiona w geście współczucia. Nie chciałam pokazać mojego smutku. Nie można pokazać jakim jest się słabym, ponieważ wtedy ludzie Cię zniszczą. Te słowa zawsze powtarzał mi Willy. Tęsknie za nim. Dawno go nie widziałam. Nagle jak na zawołanie odeszłam od pielęgniarki i podeszłam do szafy. Nad szafą leżały 3 moje walizki. Ściągnęłam każdą po kolei. Zaczęłam wrzucać wszystko co mi do rąk wpadło, nie składając ubrań. Kiedy wszystko było już gotowe wybrałam ubrania, w które się później ubrałam. Umalowałam się dość mocno, a włosy puściłam luźno aby opadały na moje plecy. Uszykowana i spakowana, zabierają walizki udałam się do recepcji. Z bólem serca pożegnałam się z Panią Hayes przyjaznym uściskiem i obiecałam, że jak tylko coś sobie znajdę i ogarnę z tym wszystkim, mam do niej zadzwonić, żeby przyszła na kawę. Uwielbiałam z nią rozmawiać. Ma ok. 50 lat, a zachowuje się jak ktoś w moim wieku. Jest bardzo miłą kobietą i przede wszystkim szaloną. Wyszłam przed budynek tachając te 3 walizki. Są ciężkie seerio! Już miałam zadzwonić po taksówkę, gdy nagle usłyszałam klakson. Pomyślałam, że to mama, że Pani Hayes się myliła lub żartowała. Po chwili z samochodu wyszedł koszmar mojego życia - Zayn. Na mojej twarzy pokazało się obrzydzenie. Szedł luźnym krokiem w moją stronę, paląc przy tym papierosa. Przystojny... znaczy brzydki!
- Cześć Mała! - przywitał się z kamiennym wyrazem twarzy.
- Mała to jest twoja pała, a ja jestem duża.. - powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- Jakoś wczoraj nie narzekałaś... kochanie - na jego twarzy pojawił się uśmiech zwycięscy.. A ja zamilkłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. - Wczoraj było Ci dobrze prawda? - zapytał. Zamknęłam oczy i liczyłam do 10, uspakajając się. Poczułam, że się czerwienię. On mi działa na nerwy. - Kocham jak się rumienisz Marnie - dodał po chwili szeptem wprost do mojego ucha. Dreszcze przeszły po moim kręgosłupie.
- Po co tu jesteś Zayn ? - zapytałam po chwili milczenia. On nic nie powiedział tylko wziął moje walizki i zapakował je do bagażnika. - EJ!! Co ty robisz! Oddaj! - krzyczałam za nim.
- Wsiadaj do auta. - powiedział oschle.
- Nie mam zamiaru. Oddaj moje walizki, moja taksówka zaraz przyjedzie. - powiedziałam stanowczo. Wyrzucił niedopałek na ziemię, przydeptując butem i ruszył w moją stronę. Przerzucił mnie przez ramię, nie kłopocząc się zbytnio. Waliłam rękoma w jego plecy i krzyczałam, żeby mnie puścił ale on jakby był w transie. Wrzucił mnie do swojego Range Rovera. Szybko obiegł auto i wsiadł do środka. Zamknął drzwi, przez co nie miałam drogi ucieczki.
- Możesz mi wytłumaczyć co ty robisz! - krzyczałam na niego! Jestem teraz tak wkurwiona jak nigdy.
- Zabieram Cię do domu. - mówił z uśmiechem na twarzy. Z czego on się tak cieszy.
- Nie mam domu, więc podwieź mnie do centrum. - powiedziałam unikając jego wzroku.
- Marnie, nie bądź śmieszna. Masz dom, masz mnie i nie trzeba Ci więcej do szczęścia. - wytłumaczył. Że co !! Jak to mam dom i ma jego. Nie rozumiem.
- Że co ?!?! Ty siebie słyszysz.. Nie mam Ciebie i nawet nie chcę więc grzecznie podwieź mnie do cetrum i wynoś się z mojego życia. - lekko uniosłam ton ale tak malusieńko. Popatrzył na mnie, a jego oczy pociemniały. Miały kolor czarny jak smoła. Przyznaję, zaczęłam się bać. Gołym okiem ktoś mógł rozpoznać we mnie strach właśnie w tym momencie.
- Jedziesz ze mną i zamknij się w końcu. - warknął. Zaciskał mocno szczękę, widziałam to. W takim razie jeżeli tak chce się bawić to okej. Wyciągnęłam mojego Iphona i wybrałam numer na policje. 1 sygnał...2...3...
- Halo? Policja Słucham.
- Mówi Marnie Laddy. Mam 17 lat i chciałam zgłosić porwanie. Jedziemy czarnym Range Roverem i kierujemy się na droższą dzielnicę na przedmieściach Londynu. Proszę o szybką inter...- ktoś wyrwał mi telefon... Widziałam to jego spojrzenie i chciało mi się śmiać.
- Przepraszam państwa za kłopot, ale moja dziewczyna się troszkę upiła i nie wiedziała co robić. Jeszcze raz przepraszam. - mówił opanowany. Zaczęłam się śmiać.
- No i po co to zrobiłaś! - krzyknął na mnie. Ja dalej się śmiałam i pokazałam mu środkowy palec. Złapał za mój nadgarstek. - Jedziesz ze mną czy tego chcesz czy nie. Poznasz Dianę, będziesz miała koleżanki. - mówił lekko zirytowany. Chyba go pogięło lekko.. Zaraz, zaraz kto to Diana? Chcę tatuaż.. tak!
- Zaaaayn ? Mam prośbę. - zaczęłam spokojnie. Na mojej twarzy formował się uśmiech. - Chcę tatuaż! - oznajmiłam chłopakowi. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Nie masz jeszcze 18 lat, więc zapomnij. - powiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Moje życie, moja sprawa.. więc chcę tatuaż. TERAZ! - prawie krzyczałam. Zatrzymał nagle samochód, zgasił silnik. Popatrzył na mnie z wściekłością z oczach.
- Wysiadaj. - warknął. - Zabieraj się z mojego samochodu! - krzyknął. Pospiesznie wysiadłam i skierowałam się do bagażnika. Już miałam go otwierać, lecz był zamknięty.
- Nie powiedziałem, że masz zabierać rzeczy, bo nigdy na to się nie zgodzę. Chodziło mi o to, żebyś poszła sobie zrobić ten cholerny tatuaż. O tutaj. - obrócił mnie plecami do jego klatki piersiowej i wskazał salon tatuażu. Obróciłam się i go przytuliłam.
- Masz godzinę. Wybierz tatuaż mądrze, bo pewnie wiesz, że takie coś jest na całe życie. - nieeee no serio?! jakbym nie wiedziała. Wywróciłam oczami i weszłam do środka. Salon wyglądał bardzo przyzwoicie. Podeszłam do lady i zadzwoniłam dzwonkiem, gdyż nie będę czekać wieczność. Za drzwi wyłoniła się dziewczyna z zielonymi włosami. Niesamowite, zawsze myślałam, że ktoś kto ma kolorowe włosy się buntuje. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy i podeszła bliżej.
- Cześć, jestem Lea. W czym mogę pomóc? - uśmiechnęła się szeroko. Wydaje się miła, ale jak to zawsze mówiła moja babcia: "Nie oceniaj książki po okładce." więc postanowiłam się przedstawić.
- Hej.. - zaczęłam nieśmiało. - Jestem Marnie i chciałabym zrobić sobie tatuaż. - dodałam szybko. Lea uśmiechnęła się szeroko i gestem ręki przywołała mnie do siebie. Zanim się obejrzałam, leżałam na fotelu. Dziewczyna opowiedziała mi o sobie kilka zdać, więc wiem, że jest w moim wieku. Niepełnoletnia, a już pracuje. Niesamowite! Powiedziała też, że zrobi mi pierwszy tatuaż za darmo, w prezencie. Wymieniłyśmy się numerami. Zanim się obejrzałam, mój tatuaż był gotowy. Lea była bardzo radosna do czasu. Wyszłyśmy śmiejąc się w niebo głosy. Nagle dziewczyna zatrzymała się, a jej uśmiech chyba uciekła na księżyc. Wpatrywała się w jedno miejsce naprzeciwko siebie. Po chwili ja też tam spojrzałam i zobaczyłam Zayna. Chłopak patrzył na dziewczynę z wielkim szokiem, jak i wzrokiem pożądania. Zabolało. Nawet nie wiem czemu. Trudno, wykorzystam to.
- Zayn możesz mi dać kluczyki? - zapytałam podchodząc bliżej. Dalej patrzył na Lea, a na mnie nie zwracał uwagi. Machałam mu ręką przed twarzą, ale on nawet nie drgną. Gnój! Wychodzę.. Wyszłam na zewnątrz nie myśląc o moich walizkach. Nie obchodziły mnie. Miałam okazję na ucieczkę więc ją wykorzystam. Skierowałam się do pobliskiego parku, by zapytać kogoś jaka to ulica. Kurwa te obcasy to nie był dobry pomysł. Dobrze, że mam telefon w kieszeni spodni, bo torebki też nie wzięłam z auta tego psychola. Szybko napisałam sms do Lea.

Do: Lea
Treść: Jeżeli jest u Ciebie dalej ten psychol to zrób wszystko by został jak najdłużej. 

Nawet nie minęły dwie minuty, a już dostałam odpowiedź.

Od: Lea
Treść: Wyszedł zaraz za Tobą. Był mega wkurwiony. Uciekaj jak najdalej możesz. Przyjdź dzisiaj o 18 do salonu jeśli Cię nie znajdzie.

No kurwa dlaczego nie może się ode mnie odczepić hm.. Co ja takiego zrobiłam! Do kurwy nędzy... bolą mnie nogi, a dopiero za 40 minut mam być w studiu. Mam jakieś drobne w tylnej kieszeni spodni więc idę w kierunku kawiarenki za rogu. Gdy weszłam poczułam gorąco, i mocny zapach kawy. Pyycha! Podeszłam do lady i poprosiłam o duży kubek białej czekolady. Uwielbiam czekoladę. Zapłaciłam 5 funtów i zanim się obejrzałam była 17:50. Kurwa.. Szybkim krokiem idę do studnia i wchodzę prawie z prędkością światła. Słyszę jak Lea do kogoś mówi o tatuażach, więc pewnie do klienta. Weszłam z uśmiechem do pomieszczenia.
- Lea!! Już jestem! - krzyknęłam głośno.
- Jestem w pokoju, bo robię tatuaż. Gdy weszłam do pomieszczenia, o mało co się nie udusiłam. Zobaczyłam Zayna robiącego sobie tatuaż. Lea mnie okłamała. Miałam racje, że nie wolno oceniać książki po okładce.
- Emm... Lea? Mogę Cię prosić na chwilę? - zapytałam zdziwiona, a zarazem wystraszona. Byłam też wkurwiona.. jak ona mogła! - Wyjaśnisz mi to? - wskazałam ręką na Zayna. Wzruszyła ramionami.
- Byłam mu winna przysługę, a on poprosił właśnie o to bym Cie tutaj przyprowadziła. Zaynowi się nie odmawia. Mógłby mnie nawet zabić, tylko dlatego, że ty uciekłaś. Nie wiem co jest pomiędzy wami, ale uciekaj póki możesz. - słuchałam jej z szeroko otwartymi oczami. Nie mogłam uwierzyć, że mnie wydała! A to ździra. Odwracając głowę, szybko zdecydowałam się skierować do drzwi. Zrobiłam krok w ich kierunku, a obok mnie pojawił się chłopak.
- Myślałem, że jesteś bardziej nieufna i tutaj nie przyjdziesz. - powiedział śmiejąc się. - Myślałaś, że uciekniesz? Oszalałaś ?! - mówił dalej. Przystanął na chwilę i łapiąc moją dłoń, splótł nasze palce. Byłam zszokowana i zastygłam. - Nie uciekaj więcej. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. - szepnął wprost do mojego ucha, a nie przeszły dreszcze na jego oddech na moim karku. Poddałam się. Przecież BadBoy Zayn Malik zna w Londynie wszystkich. Czego ja się spodziewałam, że ucieknę i moje życie będzie szczęśliwie? Muszę być śmieszna... On zawsze by mnie znalazł, nie ważne gdzie bym spierdoliła. Poszliśmy do samochodu dalej trzymając się za ręce. Otworzył przed mną drzwi i wsiedliśmy do auta. Obróciłam głowę w kierunku szyby i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Ostatnie co pamiętam to dłoń Zayna, która łapie moją i splata nasze palce.


Autorka: Cześć wszystkim <3 Możecie mnie zabić, za dość długą przerwę. Mam niedługo egzaminy, dlatego rozdział pojawia się dziś. Marnie i tatuaż? Co myślicie. Rozdział 7 powinien pojawić się za tydzień, ponieważ od środy do piątku piszę testy. Trzeba się uczyć troszkę. Rozdział jest niesprawdzany.

1 komentarz:

  1. Ty i nauka?! Trzymajcie mn, bo jebnę!
    Co do rozdziału, jak zwykle ZAJEBISTY!!!!! Proszę o next. SZYBKO!! *.*

    OdpowiedzUsuń